Powrót do listy artykułów
Paweł Chróściak
3.10.2025
Dlaczego rozwój własnego produktu tak bardzo różni się od projektowania dla klientów? Czy naprawdę łatwiej wprowadzać rozwiązania dla innych niż dla siebie? W tym artykule pokażemy, jak wygląda proces rozwoju produktu, gdy łączysz pracę dla klientów z budową czegoś własnego. Opowiemy, dlaczego wprowadzenie nowego produktu to nie tylko kwestia pomysłu, ale też priorytetów, dyscypliny i świadomości potrzeb potencjalnych klientów - nawet jeśli sam dopiero ich szukasz.
Jeśli spóźniasz się z pracą dla klienta, to nie jest tylko “obsunięcie terminu”. To jego realny problem. Przesuwasz mu roadmapę, zaburzasz sprzedaż, generujesz koszty, odbijasz się to na jego zespole. I nawet jeśli nie jesteś jedynym winowajcą, to jesteś częścią łańcucha, który właśnie przestał działać. Dobry specjalista rozumie, że pracuje nie “dla klienta”, tylko w imieniu jego biznesu. I że każdy niedowożony sprint ma konsekwencje - realne, czasem bardzo drogie.
Z projektami wewnętrznymi jest odwrotnie. Tu deadline nie istnieje. A jeśli jest, to wymyślony przez nas samych, więc nie ma komu się z niego rozliczyć. Możemy przesunąć, odpuścić, “zrobić w przyszłym tygodniu” , albo i nie zrobić wcale. Zawsze pojawi się coś pilniejszego z zewnątrz. Dokładnie dlatego wprowadzenie produktu wewnętrznego trwa miesiącami - nie dlatego, że brakuje kompetencji, tylko dlatego, że proces rozwoju produktu nie ma zewnętrznej presji.
To podejście opisaliśmy szerzej w artykule Czy agencja UX z własnym produktem cyfrowym lepiej zrozumie Twoje wyzwania biznesowe. I tak - uważamy, że agencja, która przeszła przez proces tworzenia produktu cyfrowego dla siebie, lepiej rozumie ryzyko, presję i decyzje, z jakimi mierzą się founderzy. Ale żeby przez ten proces przejść, musisz najpierw potraktować siebie jak klienta. A to wbrew pozorom jest trudniejsze niż zrobienie dobrego UX/UI.
W projektach klienckich masz wszystko, co sprawia, że rzeczy się dzieją: brief, deadline, sprint, milestone, stakeholdera, który przypomni, że coś musi być na czwartek. Masz ograniczenia, które wymuszają wybory. A wybory oznaczają decyzje. Nie możesz robić wszystkiego naraz -musisz wybrać, co robisz teraz, a co później. I właśnie dlatego praca posuwa się do przodu.
W projektach wewnętrznych masz za to wolność. Dużo wolności. Tyle, że zamiast przyspieszać, ona paraliżuje. Możesz zmieniać scope, iterować bez końca, robić lepsze discovery. Możesz też, jak my, przez 6 tygodni nie zebrać zespołu, bo akurat weszło kilka nowych projektów. I trudno się dziwić, bo kiedy spóźnisz się u klienta - robisz komuś realny problem. A jak nie ruszysz swojego projektu? Cóż to tylko Twój problem. Czyli żaden.
To właśnie sedno: dla nas klient ma wyższy priorytet, bo odpowiadamy przed kimś, nie przed sobą. I to nie jest przypadek. Tak działają dobre firmy usługowe. Ale ma to cenę: własne rzeczy zawsze będą spadać na dół listy.
Większość naszych klientów wie, dla kogo tworzy. Czasem nie potrafią tego nazwać, czasem trzeba im pomóc to uporządkować, ale działają w branży, znają rynek, mają kontakt z odbiorcami. Ich produkt wynika z potrzeby, którą znają nawet jeśli jeszcze nie jest doskonale opisana.
Problem zaczyna się wtedy, gdy próbujesz zbudować coś naprawdę nowego. Nie rozszerzenie oferty, nie wewnętrzne narzędzie. Tylko produkt, który wymyślasz od zera i musisz wyjść spoza swojej bańki. Sam definiujesz użytkownika, sam zakładasz, że jest mu to potrzebne, tworzysz rynek - często bez kontaktu z potencjalnymi klientami, chcesz ich powiązać z wartością Twojego produktu. I jeśli nie masz szczęścia (albo pokory), to możesz bardzo długo projektować coś, co interesuje tylko Ciebie.
To właśnie tutaj szczególnie liczy się dobrze zaprojektowane MVP – czyli wersja produktu, która realnie pozwala zweryfikować wartość. Projektując ją dla siebie, musieliśmy samodzielnie zdecydować, które funkcjonalności mają prawdziwą wagę, a które tylko wydają się potrzebne. To praktyczna lekcja ograniczania zakresu, bez tracenia sensu produktu.
Własny produkt, wymyślony od zera, obnaża wszystko - Twój proces, założenia, metody. I jeśli to przetrwa to znaczy, że naprawdę umiesz robić to, co sprzedajesz innym. A jeśli nie masz jasny sygnał, co nie działa. Dlatego tak bardzo wierzymy, że budowanie własnych produktów nie służy temu, żeby się chwalić, tylko żeby się sprawdzić.
Wartość pracy nad własnym produktem cyfrowym nie polega na tym, że można się nim pochwalić w portfolio czy postawić go na stronie jako dowód własnych kompetencji. To nie jest trofeum, które służy pokazaniu, że potrafimy coś zbudować. Z naszej perspektywy najważniejsze jest coś zupełnie innego: możliwość empirycznego zweryfikowania, czy to, co proponujemy klientom jako proces, rzeczywiście działa w praktyce nie u kogoś, lecz u nas samych.
W momencie, kiedy sami przechodzimy przez każdy etap od discovery, przez warsztaty, po projektowanie, testy, priorytetyzację i iteracje nie ma już miejsca na teoretyzowanie. Jeśli coś w naszym podejściu nie działa, natychmiast to wychodzi. Jeśli coś działa zyskujemy dowód, który jest znacznie bardziej wiarygodny niż jakiekolwiek case study.
To dzięki tej perspektywie jesteśmy w stanie lepiej rozumieć, z jakimi wyzwaniami mierzą się nasi klienci, jakie decyzje naprawdę bolą i co oznacza brak jasności, czasu czy danych, kiedy to my, nie oni, jesteśmy właścicielem projektu. Tylko przechodząc przez ten proces samodzielnie, możesz zrozumieć kluczowe znaczenie etapów, które normalnie projektujesz dla innych – od precyzyjnego zdefiniowania funkcji produktu, po priorytetyzację rozwoju.
W tym sensie praca nad własnym produktem nie służy autopromocji, lecz potwierdzeniu, że oferowane przez nas podejście jest nie tylko dobrze zaprojektowane, ale przede wszystkim sprawdzone i skuteczne. To najlepszy możliwy test naszego procesu i najważniejszy dowód, że nasza oferta ma realną wartość.
Własny produkt nie pojawił się u nas znikąd. Nie był efektem wielkiej strategii marketingowej ani kampanii wewnętrznej. Zaczęło się od potrzeby, która wydawała się najprostsza - chcieliśmy mieć prosty, firmowy intranet. Miejsce, w którym można zebrać informacje, uporządkować obecności, ułatwić zarządzanie urlopami. Zamiast decydować się na zewnętrzne narzędzie HR, postanowiliśmy zbudować go sami - wykorzystując Webflow, Wized i Xano. I bardzo szybko okazało się, że nie będzie to tylko narzędzia dla nas.
Projekt intranetu otworzył nam oczy na coś ważniejszego niż jego funkcja: pokazał, jak realnie wygląda tworzenie produktu, kiedy nikt Ci nie mówi, co masz robić, ale i nikt nie czeka na efekt. Jak wygląda podejmowanie decyzji, gdy nie masz żadnego punktu odniesienia poza własnym doświadczeniem. Jak wygląda dyscyplina, której nie wymusza zewnętrzny klient, tylko Ty sam. I właśnie wtedy zaczęliśmy rozumieć, że ta wewnętrzna robota to nie dodatek, tylko najważniejszy test naszych kompetencji.
To z tego projektu narodził się impuls, żeby pójść krok dalej i rozpocząć budowę własnej aplikacji SaaS. Z pomocą Claude Code, Cursor i narzędzi AI, które pozwalają nam jeszcze szybciej prototypować, ale które nie zdejmują z nas odpowiedzialności za to, co chcemy naprawdę zbudować. I dziś wiemy, że szewc bez butów może w końcu mieć buty. Ale musi je sobie zrobić sam.
Projektowanie własnego produktu nie jest dla nas alternatywą dla pracy z klientem. To równoległa ścieżka, która weryfikuje nie tylko sposób pracy, ale i to, czy jesteśmy w stanie narzucić sobie te same standardy, które stosujemy wobec innych. W naszym przypadku klient zawsze był na pierwszym miejscu i to się nie zmieni. Dlatego, że tak działamy, potrzebowaliśmy projektu, który pozwoli nam sprawdzić, czy nasze podejście działa także wtedy, gdy nie ma zewnętrznego briefu, deadline’u i budżetu.
Nasz wewnętrzny produkt dał nam nie tylko okazję do przetestowania procesu projektowego, ale też do przetestowania siebie w roli klienta, Product Ownera i dostawcy naraz. To, co oferujemy klientom - prowadzenie procesu, priorytetyzację, wyznaczanie roadmapy - musieliśmy dostarczyć sobie samym. I właśnie to potwierdziło, że nasze podejście do Product Ownershipu nie jest tylko teorią potrafimy je wyegzekwować także wtedy, gdy nikt z zewnątrz nas nie rozlicza.
Od firmowego intranetu do narzędzia dla zespołów - ten proces pokazał nam, gdzie nasz sposób pracy się sprawdza, a gdzie wymaga korekty. Dziś jesteśmy w trakcie budowy własnego produktu, pierwsza wersja już niedługo. Możesz dołączyć do waitlisty i dać nam znać, co o tym myślisz: https://time8.io
Od lat projektujemy produkty cyfrowe dla innych. Teraz robimy coś także dla siebie i tak jak zawsze - uczymy się na tym więcej, niż zakładaliśmy. Obserwuj nas, jeśli chcesz zobaczyć, jak wygląda ten proces od środka.
Szymon Rajca-Siarkowski
Co-founder at BB8
Szymon Rajca-Siarkowski
Co-founder at BB8
Magda Rutkowska
Projektant UX